poniedziałek, 20 lutego 2012

Zofia Klepacka-Noceti sportowcem Warszawy 2011



tvp.pl



W hali Areny Ursynów odbył się Bal Mistrzów Sportu Warszawy,
podczas którego poznaliśmy laureatów XII Plebiscytu na
Najlepszych Sportowców Warszawy 2011 Roku.

Warszawscy sportowcy są obecni na najważniejszych światowych mityngach.
Prze ostatni rok osiągnęli wiele, rozwijając swoją karierę dając jednocześnie
kibicom powody do wzruszenia i dumy. Podczas tegorocznego balu uhonorujemy
najlepszych i najpopularniejszych zawodników wybranych z blisko 40 wspaniałych. 
– pokreśliła na początku uroczystości Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz
 - Na balu szczególnie witam obecnych tu rodziców przedwcześnie zmarłej mistrzyni
olimpijskiej i pierwszej laureatki naszego plebiscytu Kamili Skolimowskiej.
Kultywują oni pamięć o swojej niezwykle utalentowanej córce organizując memoriał
jej imienia, wspierany finansowo przez miasto stołeczne Warszawa. 


W poszczególnych kategoriach zwyciężyli:
- Trener Roku 2011 - Edward Bugała – AZS - AWF Warszawa (lekkoatletyka)
- Niepełnosprawny Sportowiec Roku 2011 Dariusz Pender – szpada i floret,
Integracyjny Klub Sportowy Warszawa
- Sponsor  Roku 2011 Bilfinger Berger Budownictwo - opiekun wspierający siatkarzy
AZS Politechnika Warszawska
- Wyróżnienie Specjalne za całokształt działań na rzecz sportu warszawskiego 2011
Wiesław Koper – MKS Dwójka Warszawa
- Osobowość Roku - Redaktor Bohdan Tomaszewski
- Sportowa Impreza Roku 2011 II. Lekkoatletyczny Memoriał Kamili Skolimowskiej
- Najpopularniejszy Sportowiec  2011 Miroslav Radović – piłkarz Legii Warszawa


Najlepszy Sportowiec Roku 2011


I. miejsce Zofia Klepacka – Noceti - windsurfing


II. miejsce Mariusz Fyrstenberg - tenis ziemny
III miejsce Aleksandra Socha - szermierka
IV miejsce Dariusz Popiela - kajakarstwo górskie
V. miejsce Paweł Korzeniowski - pływanie
VI. miejsce Maciej Gałązka - judo
VII. miejsce Dominik Życki - żeglarstwo
VIII. miejsce Marcin Brzeziński - wioślarstwo
IX. miejsce Jonasz Stelmaszyk - żeglarstwo
X. miejsce Joanna Litwin - kitesurfing freestyle  


Organizatorami imprezy byli: Urząd m.st. Warszay, Stołeczna Estrada
oraz Ursynowskie Centrum Sportu i Rekreacji.

niedziela, 19 lutego 2012

Krzysztof Wróbel Mistrzem Polski

Mistrzostwa Polski w snookerze 2012 zakończone. Tytuł Mistrza Polski wywalczył Krzysztof Wróbel (Wrocław), wicemistrzem został Marcin Nitschke (Zielona Góra). Brązowe medale zdobyli Michał Zieliński i Grzegorz Biernadski (obaj Warszawa). Nagrodę za najwyższego brejka Mistrzostw, 123 punkty, wywalczył Jarosław Kowalski.

MP
snooker.pl

czwartek, 16 lutego 2012

Mistrzostwa Polski w snookerze Warszawa 2012

    Mistrzostwa Polski w snookerze Warszawa 2012 rozpoczęte. W klubie 147 Brek przy ul.Nowogrodzka 84/86 rozpoczęła się pierwsza runda gier grupowych.

    Dwudziestu czterech uczestników turnieju finałowego rozlosowano do czterech sześcioosobowych grup. Każdy z zawodników ma przed sobą pięć pojedynków grupowych. Awansem do gier pucharowych Mistrzostw premiowane są trzy najwyższe miejsca w każdej z grup. Przed nami dziesięć rund fazy grupowej. Mecze tej fazy turnieju zakończą się w piątek wieczorem.

    Tytułu Mistrza Polski broni Rafał Górecki. I to on wygrał pierwszy mecz w Mistrzostwach. Do pokonania 3:0 Quoc Binh Phana wystarczyło mu 40 minut.

MP


snooker.pl

niedziela, 12 lutego 2012

Siatkarska ekstraklasa.

W 14. kolejce siatkarskiej ekstraklasy zwycięstwa odnieśli faworyci spotkań, najbliżej sprawienia spektakularnej niespodzianki byli siatkarze AZS-u Politechniki Warszawskiej.


Delecta pewnie zmierza do pierwszej czwórki 
__________________________________________________________________
Drużyna z Bydgoszczy od początku sezonu miała duży apetyt na znalezienie się w pierwszej czwórce kwalifikacji Plus Ligi po zakończeniu fazy zasadniczej. Mimo, ze przez dłuży czas znajdowała się poza nią (pozycja 5) nie zrezygnowała z walki. Po inauguracyjnym meczu 14. kolejki z Fartem Kielce bydgoszczanie awansowali na miejsce trzecie.
Pod względem punktowym nie odstają od mających takie same cele Resovii czy Jastrzębskiego jednak w przypadku wyników ex aequo pod uwagę brany jest lepszy stosunek setów. Podopieczni Makowskiego zapewnili sobie taki pewnie wygrywając 3:0 z drużyną z Kielc. Trener kielczan po niekończącej się serii porażek zdecydował się na roszady w podstawowej szóstce.
Atakujący Sławomir Jungiewicz zastąpił Marcusa Nilssona, natomiast na rozegraniu nie pojawił się Pierre Pujol, a Michał Kozłowski. Niestety zmiany te nie wystarczyły na wygranie chociażby jednego seta, choć trzeba przyznać, że dwie pierwsze odsłony były wyrównane.
MVP: Dawid Konarski


ZAKSA zgarnia komplet

________________________________________________________________________
ZAKSA Kędzierzyn Koźle w zeszłym tygodniu pożegnała się z rozgrywkami Ligi Mistrzów, musiała również przełknąć brak zdobyczy punktowych w meczu z Asseco Resovią Rzeszów. W sobotnim meczu z Tytanem AZS Częstochowa mimo ciągłych braków kadrowych spowodowanych kontuzjami kędzierzynianie byli faworytami.

Akademicy spod Jasnej Góry nie wykorzystali słabszego okresu rywali i nic nie ugrali. Częstochowian zgubiły błędy własne popełniane w momentach gdy to oni wiedli prym w spotkaniu. Szczególnie zacięty okazał się set drugi, w którym nie wykorzystano aż sześciu piłek meczowych. Partia zakończyła się wynikiem 30:28, a cały mecz 3:0 dla gospodarzy.
MVP: Dominik Witczak



Skończyło się tylko na strachu 
_____________________________________________________________________
Jastrzębski Węgiel w ten weekend udał się do Olsztyna, aby zmierzyć się z przedostatnim w tabeli Indykpolem AZS Olsztyn. Osłabiona o Michała Łasko i Zbigniewa Bartmana drużyna spotkała się z oporem gospodarzy przed szybką i łatwą wygraną.

W pierwszym secie olsztynianie pokonali finalistów tegorocznego Pucharu Polski 25:18. Tej sztuki nie udało się powtórzyć w odsłonie drugiej, podczas której jastrzębianie zarówno na pierwszej jak i drugiej przerwie technicznej prowadzili zaledwie jednym „oczkiem”, znaczącą przewagę wypracowali sobie pod sam koniec, ostatecznie wygrywając 25:21.

W partii trzeciej podopieczni Lorenzo Bernardiego od pierwszego gwizdka narzucili gospodarzom własne warunki gry. Gdy na tablicach w hali „Urania” widniał wynik 9:21 nic nie wskazywało na jakikolwiek zwrot akcji. A jednak olsztynianie zerwali się do ofensywy, nieźle spisując się także w defensywie. Odrobili 11 punktów zanim Jastrzębski Węgiel zdobył 25 „oczko”. „Pomarańczowi” nie wypuścili z rąk szansy na komplet punktów, wygrywając kolejny set do 22.
MVP: Michał Kubiak

piątek, 3 lutego 2012

Łapiński: zagraniczni kibice liczą na uczciwe ceny noclegów

03.02.2012

epa01396695 Russian soccer fans prior to the UEFA EURO 2008 semi-final soccer match between Russia and Spain at the fanzone in Vienna, Austria, 26 June 2008.  EPA/GEORG HOCHMUTH
Dostawca: PAP/EPA.
PAP/EPA © 2012 / GEORG HOCHMUTH

Konsultacje z zagranicznymi klubami kibica wskazują, że na Euro 2012 do Polski przyjedzie mniej fanów niż zakładano. Goście oczekują, że ceny noclegów będą na miarę możliwości osób średnio zamożnych - mówi Dariusz Łapiński ze spółki PL.2012.
Przedstawicie klubów kibica z kilku krajów oraz działacze organizacji Football Supporters Europe (FSE) od kilku dni podróżują po Polsce odwiedzając miasta-gospodarzy mistrzostw i spotykając się z organizatorami turnieju. Jak wyjaśnia Łapiński, odpowiedzialny w PL.2012 za projekty kibicowskie, spotkania te mają na celu skonfrontowanie oczekiwań zagranicznych fanów z możliwościami i planami gospodarzy.
"Uzyskaliśmy szereg cennych informacji. Wskazują one między innymi, że trzeba zrewidować oczekiwania co do liczby kibiców z poszczególnych krajów, którzy przyjadą do Polski na mistrzostwa. Nasi goście, a są to osoby kompetentne, będące autorytetami w swych kibicowskich środowiskach, uważają, że z Rosji i Czech możemy się spodziewać od 10 do kilkunastu tysięcy gości, z Grecji zaś połowę tej liczby" - powiedział Łapiński podczas piątkowego briefingu w przyszłej siedzibie warszawskiej Ambasady Kibiców przy pl. Zamkowym.
Jak dodał sytuacja może wyglądać zupełnie inaczej w drugiej fazie turnieju. Na mecze ćwierćfinałowe czy półfinałowe, jeśli na przykład zagrają w nich Holendrzy czy Anglicy, zjechać może nawet ponad sto tysięcy fanów z tych krajów. Łapiński zwrócił także uwagę, że liczby przyjeżdżających szacowana jest na szereg sposobów. Dla służby granicznej kibic przyjeżdżający co trzy dni jest trzema osobami, w branży turystycznej liczy się natomiast liczba noclegów.
Uzgodnienie lokalizacji i sposobu funkcjonowania stacjonarnych Ambasad Kibiców było głównym celem wizyty dla Thomasa Gasslera z FSE. Jak przypomniał tego typu placówki organizowane są przy okazji wielkich imprez piłkarskich już od 20 lat. FSE, zrzeszająca 3 miliony kibiców z 40 krajów, jest oficjalnym partnerem UEFA i aktywnie uczestnicy w organizacji tych placówek. Ambasad stacjonarnych ma być podczas Euro 2012 osiem, poza tym planuje się organizacje 14 punktów mobilnych, funkcjonujących w newralgicznych punktach miast.
"W naszych placówkach kibice mogą uzyskać informacje w ojczystym języku od pracujących tam rodaków, poprosić o pomoc w nagłych wypadkach, na przykład zgubienia dokumentów. Osoby pracujące w Ambasadzie będą miały stały kontakt z placówkami konsularnymi, służbami miejskim, medycznymi czy policją" - wyjaśnia Gassler, który przy okazji pochwalił lokalizację przygotowaną w Warszawie, w samym centrum miasta, przy placu Zamkowym. Lokal udostępniony na preferencyjnych warunkach przez władze Śródmieścia wymaga remontu, ale Dariusz Łapiński zapewnia, że przed rozpoczęciem turnieju będzie odnowiony i w pełni wyposażony.
Zagraniczni goście zwracali także uwagę na możliwości zakwaterowania przyjezdnych. W ich zgodnej opinii przeciętny kibic jest osobą średnio zamożną i przy poszukiwaniu noclegów kierować się będzie głównie ceną. Bardzo drogie kwatery nie mogą oczekiwać nadmiaru gości - "uczciwą" i akceptowalną granicą ceny noclegu jest, według przedstawicieli klubów kibica z Czech i Rosji, kwota 25 euro.
Dmitrij Statiewski z Rosji zauważył, że choć pewna grupa fanów z jego kraju przyleci własnymi samolotami i nie będzie liczyć się z kosztami, przeciętny kibic nie jest zamożny. "Oni będą wspierać swoją drużynę na meczach, oglądać inne spotkania w Strefie Kibiców, ale będą również chcieli skorzystać z pozasportowych rozrywek, odwiedzić restauracje czy bary, zwiedzić miasto" - powiedział. Uspokoił także, że nie należy obawiać się ze strony rosyjskich fanów agresywnych zachowań.
"Kierowałem ambasadą kibiców przed czterema laty w Austrii. Przed turniejem miejscowe służby miały podobne obawy, ale w trakcie mistrzostw okazało się, że rosyjska grupa była jedną z najcichszych i najspokojniejszych. Mamy dobre rozeznanie w środowisku kibicowskim i chuligani po prostu nie otrzymają wiz wjazdowych" - zapewnił.
Jak dodał większość Rosjan wybierze się do Polski drogą lotniczą z uwagi na czas podróży i dogodne połączenia. Samochodami mogę się ewentualnie przemieszczać mieszkańcy obwodu kaliningradzkiego.
Z kolei większość Czechów, których drużyna grać będzie we Wrocławiu, przybędzie drogą lądową, pociągami i samochodami. "Spodziewamy się, że spora liczba naszych kibiców przyjeżdżać będzie tylko na same mecze i wracać po nich do domów. Decydujące będą tu koszty, przy zaporowych cenach noclegów, bardziej opłacalne będzie pokonanie 200 kilometrów samochodem, mimo tego, że trasa nie jest najszybsza" - dodała Barbara Indrova ze stowarzyszenia kibiców reprezentacji Czech. (PAP)
sab/ co/

Joanna Mucha: Wieczorek ma zrestrukturyzować COS

03.02.2012

Gdańsk, 02.02.2012. Minister sportu i turystyki Joanna Mucha (C) w towarzystwie prezesa Gdańskich Inwestycji Komunalnych Ryszarda Trykosko (P) i wiceprezesa Biura Inwestycji Euro Gdańsk 2012 Adama Kalaty (L) ogląda stadion PGE Arena Gdańsk, 2 bm. Wizyta na PGE Arena Gdańsk jest jednym z punktów roboczej wizyty minister Joanny Muchy w Gdańsku. Gdańsk jest jednym z czterech miast gospodarzy Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej UEFA EURO 2012 w Polsce. (aw/jkm)
PAP/Adam Warżawa
PAP © 2012 / Adam Warżawa

Centralny Ośrodek Sportu funkcjonuje jak w poprzedniej epoce i dlatego nowy wiceprezes Marek Wieczorek ma podjąć się jego gruntownej restrukturyzacji - powiedziała na spotkaniu z dziennikarzami minister sportu i turystyki Joanna Mucha.
"COS przegrywa konkurencję na rynku z firmami prywatnymi. Dlatego ta instytucja, która funkcjonuje na zasadach obowiązujących w poprzedniej epoce, wymaga gruntownej restrukturyzacji. Akurat zwolniło się miejsce i dlatego do wykonania tego zadania szukałam człowieka z zewnątrz, doświadczonego przedsiębiorcy, który ma biznesowe podejście i spojrzenie na tę kwestię" - dodała szefowa resortu.
Według portalu wprost24.pl Wieczorek nie ma doświadczenia w zarządzaniu ośrodkami sportowymi. Do tej pory był znany głównie jako członek jury wyborów Miss Polski Nastolatek oraz właściciel salonów fryzjerskich.
Mucha jednak wysoko oceniła jego kwalifikacje i twierdzi, że idealnie nadaje się na funkcję wicedyrektora Centralnego Ośrodka Sportu. Minister nie zaprzecza, że zna się z nim osobiście, ale zapewnia, że ich znajomość nie miała z tą nominacją nic wspólnego.
"Takie stawianie sprawy jest obraźliwe dla niego. Wystarczy spojrzeć na CV pana Wieczorka. Jest wszechstronnie wykształcony, skończył bardzo dobre studia, do tego ma skończonych 4 bądź 5 studiów podyplomowych. Możemy się tylko cieszyć, że taki fachowiec za takie pieniądze chce podjąć się takiego zadania" - oceniła.
Minister twierdzi, że Wieczorek w żaden sposób nie był zaangażowany w jej kampanię wyborczą. "Nie działał w moim sztabie wyborczym, ani nie realizował w czasie kampanii żadnego zadania. Był natomiast sympatykiem mojej osoby i wyrażał przekonanie, że jestem dobrą kandydatką na posłankę" - przyznała.
Mucha odwiedziła w czwartek Gdańsk w związku z przygotowaniami miasta do UEFA Euro 2012. Obejrzała stadion, halę Erga Arena, lotnisko, planowaną na Placu Zebrań Ludowych strefę kibica, Hotel Dwór Oliwski, gdzie w czerwcu zamieszka reprezentacja Niemiec oraz miejskie inwestycje drogowe.
"Na naszej mapie Gdańsk zaznaczony jest na niebiesko, co znaczy, że prawie wszystkie inwestycje w tym mieście są zakończone. Jestem pod wrażeniem tego pięknego stadionu, którego poziom bezpieczeństwa odpowiada światowym standardom. Bardzo przestronne jest również lotnisko, aczkolwiek nowy terminal wymaga jeszcze pewnych nakładów pracy" - powiedziała.
Minister podkreśla, że realizowane obecnie inwestycje drogowe będą służyć mieszkańcom przez wiele lat. "Na UEFA Euro 2012 trzeba patrzeć także przez ten pryzmat. Zostaną ulice, węzły komunikacyjne i linie tramwajowe. Trzymamy kciuki zwłaszcza za Trasę Słowackiego, która ułatwi dojazd na stadion, ale na tę ważną arterię gdańszczanie czekali ponad dekadę" - stwierdziła posłanka Platformy Obywatelskiej.
Mucha odniosła się również do problemów z organizacją pierwszego meczu na Stadionie Narodowym w Warszawie. 11 lutego w spotkaniu z Superpuchar Polski Legia Warszawa ma się zmierzyć z Wisłą Kraków.
"Nie zgadzam się ze wszystkimi zarzutami formułowanymi przez policję. Uważam też, że każde z tych zastrzeżeń należy rozpatrywać oddzielnie, bo generalnie nie wpływają one negatywnie na funkcjonowanie stadionu. Funkcjonariusze stwierdzili, że w ich pokoju nie ma monitorów, ale takowe znajdują się w pomieszczeniu obok" - zaznaczyła.
Szefowa resortu ma nadzieję, że do tego spotkania dojdzie w planowanym terminie na Stadionie Narodowym. "Jest możliwość, że policja wyrazi zgodę na rozegranie tego meczu. Opinia policji będzie bardzo istotna i może doprowadzić do wydania negatywnej decyzji. Ostatnie słowa należą jednak nie do mnie, a do wojewody mazowieckiego i prezydenta Warszawy. Chciałabym też podkreślić, że wszystko gotowe jest do wyłożenia trawy. Cała nawierzchnia w rolkach znajduje się już na obiekcie" - poinformowała.
Minister uznała za interesującą przedstawioną przez Aleksandra Kwaśniewskiego propozycję, aby Stadion Narodowy w Warszawie nosił imię trenera Kazimierza Górskiego.
"Moim zdaniem ten pomysł należy poddać publicznej dyskusji. Za wcześnie jednak na ostateczne deklaracje. Bardzo podoba mi się natomiast idea postawienia na stadionie pomnika naszego słynnego szkoleniowca" - podsumowała Joanna Mucha. (PAP)
md/ wkp/ kali/

Stadion Narodowy wypełnił się publicznością

30.01.2012

czwartek, 2 lutego 2012



"Po prostu się rozpłakałam. Taka byłam szczęśliwa!"
wp.pl | 2012.02.01 09:00(fot. Aneta Borkowska)

Na swoim koncie ma liczne tytuły mistrzyni Polski, Europy i świata w kick-boxingu. Choć jako zawodniczka czuje się spełniona, wciąż chce wchodzić do ringu i rozprawiać się z kolejnymi rywalkami. W rozmowie z Wirtualną Polską Dorota Godzina opowiada o najważniejszych, najbardziej bolesnych i najbardziej wzruszających momentach swojej kariery.




Michał Bugno: Według stereotypów profesjonalne uprawianie sportów walki, takich jak boks czy kick-boxing, to zajęcie przede wszystkim dla mężczyzn. Jak reagują ludzie, którzy poznają niepozorną kobietę o smukłej sylwetce, a ona wyjawia im, że uprawia kick-boxing - w dodatku na bardzo wysokim poziomie?

Dorota Godzina: Z reguły wszyscy są mocno zdziwieni i nie dowierzają mi, że trenuję sporty walki, bo zupełnie tego po mnie nie widać. Absolutnie nie wpisuję się w stereotyp „męskiej dziewczyny”, która walczy w ringu. Prawda jest jednak taka, że bardzo dużo kobiet, trenujących sztuki walki, tak nie wygląda. Zawodniczki często są bardzo kobiece, a kick-boxing w ogóle ich nie zmienia.


Skąd pomysł, żeby uprawiać kick-boxing? Jak zaczęła się Twoja przygoda z tą dyscypliną?



Zaczęła się dość przypadkowo. W zasadzie to mojej koleżance zależało na tym, żeby trenować kick-boxing, a ponieważ się przyjaźniłyśmy, postanowiłam trenować razem z nią. Wcześniej, w podstawówce, uczyłyśmy się karate, ale kiedy przeniosłyśmy się do liceum, te treningi przestały nas interesować. Chciałyśmy spróbować czegoś mocniejszego. Znalazłam sekcję kick-boxingu w szkole Piotra Siegoczyńskiego „Kick Center” na warszawskim Ursynowie i tam się przeniosłyśmy. Ja myślałam tylko o trenowaniu rekreacyjnym, z kolei ona od początku podchodziła do kick-boxingu dużo poważniej. Tak jakoś wyszło, że wkrótce sama też zaczęłam to tak traktować.


(fot. Dominika Apanasewicz)
















Jak udawało Ci się godzić treningi z nauką – najpierw w liceum, a później ze studiami na SGGW?

Kick-boxing spodobał mi się tak bardzo, że wkrótce wszystko zaczęłam podporządkowywać treningom. Starałam się dość sumiennie podchodzić do swoich szkolnych obowiązków i nie robić tam sobie żadnych zaległości. Zresztą, chyba każdy sport czy jakakolwiek inna pasja, daje taką wewnętrzną dyscyplinę. Ja zdyscyplinowałam się, bo bardzo zależało mi na tym, żeby nie opuszczać treningów. Muszę jednak zaznaczyć, że na uczelni panowała przyjazna atmosfera. Pomimo, że studiowałam dziennie, wykładowcy zawsze mnie wspierali. Wiedzieli, że trenuję i jeżdżę na zawody, więc nie robili mi większych problemów.

Mówisz, że początkowo podchodziłaś do tego hobbystycznie, a dopiero po pewnym czasie zaczęłaś traktować to poważniej. W którym momencie postanowiłaś mocniej zaangażować się w kick-boxing i startować w zawodach?

W zasadzie w zawodach zaczęłam startować bardzo szybko. Głównie za namową trenera. Nasza sekcja kick-bokserska w szkole „Kick Center” ma dosyć duże tradycje, jeśli chodzi o uczestnictwo w zawodach. Od wielu lat na krajowej i międzynarodowej arenie reprezentujemy barwy K. S. Piaseczno. Właściwie, jak tylko przyszłyśmy z koleżanką, trener szybko zaczął namawiać nas do tego, żeby startować w zawodach, bo widział, że jesteśmy w miarę utalentowane ruchowo. Na początku trochę się tego bałam, ale już po pierwszym, czy drugim starcie stwierdziłam, że nie jest najgorzej. Szybko złapałam bakcyla, a po roku wiedziałam już, że chcę zaangażować się w to mocniej i porządnie wzięłam się za trenowanie.

Starty w zawodach rozpoczynałaś w formule semi contact, później występowałaś też w formułach light contact , full contact i low kick. Która z nich najbardziej Ci odpowiada?

Przez wiele lat najbardziej odpowiadała mi formuła semi contact. To dlatego, że miałam dobre warunki fizyczne, jak na swoją kategorię wagową - długie ręce i nogi. Poza tym, nasz trener w swojej karierze startował głównie w semi contact i light contact. W tych formułach osiągał największe sukcesy, więc nas również szkolił przede wszystkim w nich. Na początku to właśnie semi contact odpowiadał mi najbardziej - wytrenowałam go do poziomu światowego. W 2008 roku zdobyłam w tej formule mistrzostwo Europy i jest to sporym osiągnięciem, bo formuła ta nie cieszy się w Polsce dużą popularnością, a nawet traktowana jest trochę jako sport dla kobiet. Tymczasem na świecie rywalizacja w tej formule jest bardzo mocna. To był bardzo prestiżowy tytuł i - jak dotąd - jestem jedyną Polką, która takie trofeum zdobyła.


(fot. Szymon Kowalewski)




















A jeśli chodzi o pozostałe formuły?



Z czasem stwierdziłam, że chcę spróbować swoich sił w twardszych formułach, więc zaczęłam startować w light contact czyli w walce ciągłej. Od razu poszło mi dobrze, bo wygrałam już pierwszą walkę w tej formule - zupełnie bez specjalistycznego przygotowania treningowego. Po prostu moje przygotowanie do semi contactu, czyli praca na nogach, kopanie i techniki nożne okazały się na tyle dobre, że od razu wygrałam z aktualną mistrzynią Polski w tej formule Sandrą Drabik. Później walczyłam też w full kontakcie, a ostatnio bardzo dobrze odnajduję się we wszystkich formułach, gdzie są kopnięcia low kick.





Nie myślałaś o tym, żeby pójść krok dalej i spróbować swoich sił w formule K-1, w której dozwolone są wszelkie techniki bokserskie, obrotowe uderzenia pięścią, kopnięcia oraz wszelkie ciosy kolanami?

Trochę myślałam, tylko, że ciężko jest łapać się za wszystko.


To zrozumiałe. Zwłaszcza, że już dziś jesteś bardzo wszechstronną zawodniczką.

Może zabrzmi to trochę nieskromnie, ale faktycznie jestem chyba jedyną zawodniczką w Polsce, która startuje w tylu formułach i osiąga w nich sukcesy. Zdobywałam mistrzostwa Polski w semi, light i full kontakcie oraz w light kicku, a także wicemistrzostwo Polski w low kicku. Jak widać, startuję w bardzo różnych formułach walki. Startu w K-1 absolutnie nie wykluczam, ale na razie mam jeszcze inne cele do osiągnięcia. Być może będę szykowała się na II-gie Igrzyska Sportów Walki, które odbędą się w 2013 roku w Petersburgu. Tam nie wystąpię jednak w formule K-1. Myślę raczej o full kontakcie.


Profesjonalne uprawianie kick-boxingu wiąże się z dużym ryzkiem odniesienia mniej lub bardziej poważnych urazów. Jaka była Twoja najpoważniejsza kontuzja w karierze?

W zasadzie miałam dwie poważne kontuzje, które spowodowały, że na jakiś czas musiałam zrobić sobie przerwę od kick-boxingu. Jedna z nich to złamanie nosa, a druga to mocne obicie nogi w zawodowej walce o mistrzostwo Europy w low-kicku, która miała miejsce w zeszłym roku. Na szczęście obie kontuzje wyłączały mnie z walk najwyżej na miesiąc i za chwilę wracałam do trenowania.

(fot. Archiwum Doroty Godziny)


















Złamania nosa doznałaś w jednej z najważniejszych walk w karierze. Mimo poważnego urazu, zdołałaś wtedy odnieść zwycięstwo i zostać mistrzynią świata.

Tak. Przeciwniczka złamała mi nos w trakcie zawodowej walki o mistrzostwo świata WAKO PRO czyli największej i najbardziej prestiżowej organizacji kick-boxingu na świecie. Pojedynek miał miejsce w maju 2010 roku. Dzięki zwycięstwu zdobyłam swój pierwszy tytuł mistrzyni świata. Byłam bardzo zadowolona, że w ogóle pozwolono mi o niego walczyć, bo oczywiście trzeba spełniać określone kryteria, żeby móc rywalizować na takim szczeblu. Cieszyłam się, że dano mi szansę, choć szkoda, że nie poszło zupełnie gładko i przypłaciłam to takim urazem. Dwie rundy przewalczyłam wtedy ze złamanym nosem. To, że dobrze kopię, pozwoliło mi uniknąć poważniejszej kontuzji.


Po złamaniu nosa udało się uniknąć kolejnych ciosów w twarz?


Zaczęłam kopać dość intensywnie i trzymać przeciwniczkę na dystans, żeby nie rozwaliła mi tego nosa bardziej. Najważniejsze, że udało się wygrać.

Wspomniałaś o swoich sukcesach - tytule mistrzyni Europy w semi kontakcie z 2008 roku oraz o tytule mistrzyni świata federacji WAKO PRO z 2010 roku. Nie są to Twoje jedyne osiągnięcia na międzynarodowej arenie, bo po tytuły mistrzyni świata i Europy sięgałaś również w zeszłym roku.

Ogólnie na swoim koncie mam dwa amatorskie tytuły mistrzyni Europy w semi contacie i light kicku wywalczone podczas turniejów. Mam też tytuł zawodowej mistrzyni świata WAKO PRO i zawodowej mistrzyni Europy UPKA w low-kicku. Po drodze zdobyłam również sześć Pucharów Świata w trzech różnych formułach. Oprócz tego w zeszłym roku udało mi się sięgnąć po amatorskie mistrzostwo świata. Właśnie tego sukcesu wcześniej mi brakowało. Bardzo chciałam po taki tytuł sięgnąć - po tytuł zdobyty w turnieju, a nie tylko w zawodowej walce. I to mi się udało!

Czy w drodze do takich sukcesów pojawiały się chwile wzruszenia - np. gdy stawałaś na pierwszym miejscu podium, słuchając Mazurka Dąbrowskiego?

Było parę takich momentów... Pamiętam na przykład, że nawet gdy zdobyłam pierwszy tytuł mistrzyni Polski w semi kontakcie, to po prostu się rozpłakałam. Taka byłam szczęśliwa, że mi się to udało! Nie ukrywam, że, kiedy po dziesięciu latach treningów, sięgnęłam po mistrzostwo świata, również byłam bardzo wzruszona.


Czy po tych dziesięciu latach czujesz się już spełniona jako kick-bokserka?


Z jednej strony czuję się spełniona. Teoretycznie mogłabym już teraz skończyć karierę, ale gdzieś jeszcze mnie ciągnie i nie wyobrażam sobie, żebym miała już nie startować w kick-boxingu. Wciąż potrzebuję się trochę porozbijać!

Jakie konkretne cele wyznaczasz sobie na następne lata? Wspominałaś o Igrzyskach Sportów Walki, które odbędą się w przyszłym roku w Petersburgu.

Ale one nie są jeszcze dla mnie konkretnym celem. Zobaczymy… Na razie muszę się trochę zastanowić nad swoim życiem. Kończę studia i będę pewnie musiała znaleźć jakąś pracę. Jestem w takim momencie, że nie mam żadnych konkretnych celów, jeśli chodzi o kick-boxing. Wiem jedno - wciąż mam zamiar startować. A cel? Myślę, że w ciągu kilku miesięcy jakiś cel się wykrystalizuje i będę do niego dążyć.


(fot. Archiwum Doroty Godziny/Aneta Borkowska)























Od kilku lat prowadzisz zajęcia dla kobiet z aerokickboxingu, który jest nowoczesnym połączeniem fitnessu z nauką ciosów i obron stosowanych w sztukach walki. Po zakończeniu kariery zawodniczki widzisz siebie np. w roli trenerki?

Tak, zdecydowanie widzę siebie w takiej roli. W ogóle moim marzeniem jest bycie takim „Personal Coach”. Chciałabym kompleksowo podchodzić do klientów i układać im programy treningowe i dietetyczne - zwłaszcza, że od kilku lat studiuję dietetykę i zamierzam dokładnie wyszkolić się w tym temacie.



A co sądzisz o poziomie zainteresowania kick-boxingiem w Polsce? Widzisz perspektywy na to, żeby zawodowi kick-bokserzy, którzy odnoszą lub będą odnosić sukcesy na arenie międzynarodowej, byli w przyszłości w stanie utrzymywać się ze sportu?

To trochę ciężki temat. Widzę taką szansę, ale myślę, że w dużym stopniu zależy od nas samych. Powoli są już podejmowane różne ruchy, są jakieś starania, żeby gale kick-boxingu były bardziej widowiskowe, a niektórzy próbują się przebijać. Choć wydaje mi się, że wciąż jeszcze daleka droga, żeby tak było. To temat rzeka - zbyt szeroki, żeby móc krótko się na niego wypowiedzieć.

Na koniec chciałbym zapytać, czy umiejętności kick-bokserskie przydały Ci się kiedyś w życiu prywatnym? Czy zaczepiona lub zaatakowana na ulicy przez nieznajomego, pokazałaś mu, że z Dorotą Godziną nie warto zadzierać?

Była taka sytuacja. Kiedyś latem wracałyśmy z siostrą i koleżankami z imprezy - poszłyśmy do McDonalda przy Świętokrzyskiej. W kolejce była grupa młodych facetów, a jeden z nich nieudolnie próbował nas poderwać. Zachowywał się agresywnie, ale my byłyśmy spokojne i nie odpowiadałyśmy na zaczepki. W końcu zaczął zachowywać się chamsko w stosunku do mojej siostry. To mnie zdenerwowało! Kiedy powiedziałam mu, żeby się uspokoił, bluzgnął do mnie dość nieładnie. Wtedy nie wytrzymałam i wyprowadziłam prawy prosty na jego szczękę. Nie ma co ukrywać - gość się mocno zdziwił. Chciał wyskoczyć do mnie z łapami, ale szybko dostał drugi cios. Kolega go zabrał i tak skończyła się cała sytuacja. Na szczęście, bez żadnego uszczerbku na zdrowiu siostry, koleżanek i moim.

Za to z uszczerbkiem na zdrowiu tego faceta (śmiech)?


Krwi nie było, ale myślę, że na drugi dzień szczęka mogła go troszeczkę boleć. Siniak też mógł się pojawić. Cóż... Naprawdę zostałam doprowadzona do ostateczności (śmiech).

Rozmawiał Michał Bugno, Wirtualna Polska